Reklama

Ludzkie dramaty niektórych postaci biblijnych

Niedziela warszawska 4/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

1.
W biblijnej biografii patriarchy Abrahama zostały zapisane, oprócz pomniejszych trudności - na przykład: niebezpieczeństwo zagrażające życiu jego małżonki Saraj w Egipcie, spór z bratankiem Lotem, problemy z niewolnicą Hagar itp. - dwa wielkie dramaty. Jeden polegał na tym, że Abraham nie posiadał żadnego potomstwa, nawet płci żeńskiej. A przecież powołaniem życiowym każdego mężczyzny było w tamtym świecie zrodzenie potomka, czyli tego, który mógłby nie tylko odziedziczyć po ojcu rodzinny majątek, lecz także przekazać następnym pokoleniom dobra obiecane przez Boga w kolejnych przymierzach. Nad swoim losem tak oto ubolewał Abraham: „Nie zostawiając potomka, zbliżam się do kresu mojego życia. Cały mój majątek dostanie w spadku Eliezer z Damaszku… Nie dałeś mi żadnego potomka i dlatego sługa mój będzie moim dziedzicem” (Rdz 15, 2 n).
Zanosiło się zatem na sytuację nienaturalną i zgoła przykrą dla Abrahama i jego najbliższych. To był nie lada dramat. Jego rozmiary powiększał ponadto fakt, że Abraham, nie tak dawno temu, na polecenie Jahwe opuścił własne strony rodzinne i udał się na całkiem obcą ziemię, gdzie też - jak się okazuje - był pozbawiony widoków na lepszą przyszłość. Bezdzietność w tamtych czasach i w tamtej części świata była hańbą nie tylko dla kobiety, ale także dla mężczyzny.
Ale oto jak Pan Bóg wkracza w życie zbolałego Abrahama. Koryguje te jak najgorsze przewidywania Abrahama mówiąc: „Nie on (= sługa Eliezer) będzie twoim spadkobiercą. Odziedziczy po tobie wszystko ten, który się z ciebie narodzi… Podnieś swe oczy ku górze, spojrzyj na gwiazdy i policz je wszystkie, jeśli zdołasz… Tak liczne jak te gwiazdy będzie twoje potomstwo” (Rdz 15, 4 n).
Mogłoby się wydawać, że to oświadczenie Jahwe wyznaczyło kres wewnętrznej rozterce patriarchy, bo autor natchniony notuje: „Uwierzył Abraham Panu, a Pan poczytał mu to za sprawiedliwość” (Rdz 15, 6). Tymczasem na spełnienie się obietnicy Boga trzeba było jeszcze poczekać. Przedłużał się zatem dramat Abrahama. Niepokój udzielił się także małżonce Abrahama, która pewnego dnia nawet uczyniła swemu mężowi taką oto propozycję: „Ponieważ Jahwe zamknął moje łono, zbliż się do mojej niewolnicy. Może przez nią dam ci potomka” (Rdz 16, 2). Potomek ów rzeczywiście przyszedł na świat, ale dało to początek takim niesnaskom pomiędzy Sarą i Hagar, że Abraham był zmuszony powiedzieć: „Bierz sobie swoją niewolnicę. Niech pozostanie w twoich rękach. Rób sobie z nią co chcesz” (Rdz 16, 6). Sara zaczęła też natychmiast korzystać z przekazanej jej pełnej władzy nad Hagar: „Zaczęła traktować Hagar tak surowo, że ta od niej uciekła” (tamże).
Nie wiadomo jak długo jeszcze trwał dramat Abrahama z powodu jego bezdzietności. Ale pewnego dnia: „ukazał mu się we śnie Jahwe i powiedział: Ja jestem Bóg Wszechmocny. Chodź zawsze drogą, którą ci wskażę, i bądź sprawiedliwy. Chcę bowiem zawrzeć z tobą przymierze i obdarzyć cię bardzo licznym potomstwem. Abram upadł na twarz, a Bóg tak mówił do niego dalej: Oto przymierze, które z tobą zawieram: Będziesz ojcem bardzo wielu narodów. Odtąd nie będziesz się już nazywał Abram. Będziesz się teraz nazywał Abraham, to znaczy: Ojciec wielu, gdyż postanowiłem, abyś był ojcem bardzo wielu narodów. Uczynię cię bardzo płodnym i z ciebie wezmą początek liczne narody; od ciebie też będą się wywodzić liczni królowie” (Rdz 17, 1-6). Po zawarciu z Abrahamem przymierza jeszcze raz oświadczył Jahwe: „Twoja żona odtąd już nie będzie się nazywała Saraj, lecz Sara, to znaczy pani. Ześlę na nią błogosławieństwo i sprawię, że porodzi ci syna… Ześlę na nią błogosławieństwo tak obfite, że stanie się ona matką licznych narodów. Władcy różnych narodów z niej będą się wywodzić” (Rdz 17, 15n). Tym razem reakcja Abrahama jest niespodziewanie odmienna od tej po pierwszej zapowiedzi narodzin syna. „Abraham upadł na twarz i zaczął się śmiać, mówiąc: Czy stuletni mężczyzna może jeszcze mieć dzieci? Czy Sara, mając dziewięćdziesiąt lat, może jeszcze wydać na świat potomstwo?” (Rdz 17, 17). Pytania powyższe i towarzyszące im uśmiechy Abrahama nie świadczyły chyba jednak o braku jego wiary w słowa Jahwe, lecz były jakby domaganiem się dodatkowych wyjaśnień, jak może dojść do tego, że małżonkowie już tak podeszli w latach mogą jeszcze zrodzić potomstwo. Tymczasem zamiast oczekiwanego wyjaśnienia, Abraham usłyszał jeszcze jedno, trzecie już, zapewnienie: „Sara, twoja żona, porodzi ci syna, któremu nadasz imię Izaak” (Rdz 17, 19). Oświadczenie prawie identycznie brzmiące powtórzy Jahwe jeszcze dwukrotnie: Rdz 18, 10 oraz 18, 14. Po ostatnim zapewnieniu Bóg dodał: „Czyż dla Jahwe jest coś niemożliwe?” (tamże). Była to zarazem odpowiedź na pytanie Abrahama, jak się to stanie, że w tak późnym wieku on zostanie ojcem a Sara matką.
A potem pisarz natchniony zanotuje: „Jahwe wejrzał wreszcie na Sarę, tak jak zapowiedział i uczynił jej tak jak przyobiecał. Sara stała się brzemienną a potem urodziła Abrahamowi syna… Dziecko zaś rosło i z czasem zostało odłączone od piersi. W tym dniu, w którym Izaak przestał być karmiony piersią, Abraham wyprawił wielką ucztę” (Rdz 21, 1-8).
I tak oto zakończył się dramat bezdzietności Abrahama.
Ale wkrótce wypadło bogobojnemu patriarsze przeżyć dramat drugi, pod pewnym względem może nawet bardziej bolesny niż pierwszy. Pewnego dnia powiedział Bóg do Abrahama: „Weź twego jedynego i tak bardzo umiłowanego przez ciebie syna Izaaka, udaj się do krainy Moria i tam, na wzgórzu, które ci wskażę, złóż go w ofierze” (Rdz 22, 2). Niestety, nic nam nie wiadomo, jak na to polecenie Boga zareagowało ojcowskie wnętrze Abrahama. Możemy się tego jedynie domyślać tym bardziej, że w słowach Jahwe znajduje się wzmianka o „jedynym i bardzo umiłowanym synu”. Na zewnątrz jednak Abraham poddał się bez cienia oporów woli Bożej, chociaż żądanie Boga jemu też wydawało się tak nieludzkie, że jego treści nie ujawnił nawet najbliższemu otoczeniu. Powiedział: „Pójdę z moim synem dalej, żeby się pomodlić, potem wrócimy do was” (Rdz 22, 5). A przecież udawał się już na miejsce złożenia Izaaka na ofiarnym stosie. Nie miał też odwagi, a może i siły, żeby całą prawdę wyjawić Izaakowi. Na jego pytanie: „Gdzie jest baranek na ofiarę całopalenia?”, odpowiedział: „Bóg sam upatrzy sobie, synu mój, baranka ofiarnego” (Rdz 22, 8).
Ten drugi dramat Abrahama zakończył się definitywnie wtedy, kiedy patriarcha już wyciągnął rękę i brał nóż, aby zabić własnego syna. Wtedy Jahwe powiedział przez anioła: „Nie podnoś ręki na własnego syna, nie czyń mu nic złego! Wiem już, że lękasz się Boga… Ześlę na ciebie obfite błogosławieństwo i dam ci tak licznych potomków jak gwiazdy na niebie albo jak piasek nad brzegiem morza… Przez twoje potomstwo będą błogosławione wszystkie narody ziemi a to dlatego, że usłuchałeś mojego głosu” (Rdz 22, 12-18). W tej wypowiedzi anioła dwa stwierdzenia zasługują na szczególniejszą uwagę:
- to, że Abraham lękał się Boga;
- to, że usłuchał głosu Boga.
Dzięki takiej postawie ludzkie dramaty Abrahama zakończyły się ostatecznie tak pomyślnie dla niego a on sam jest uważany po dzień dzisiejszy za Ojca naszej wiary. To zaś, co Pan Bóg na niego zsyłał było wielkim próbowaniem jego wiary.

Reklama

2.
Ze sprawą potomstwa wiązał się także dramat kapłana Zachariasza. Jak kiedyś o Abrahamie i Sarze pisał autor Księgi Rodzaju, tak teraz Ewangelista Łukasz notuje o Zachariaszu i jego małżonce Elżbiecie: „Nie mieli dzieci, ponieważ Elżbieta była niepłodna; zresztą oboje byli już podeszli w latach” (Łk 1, 7). Jak każde moralnie zdrowe małżeństwo - a o tym pisze Łukasz: „Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga, przestrzegając gorliwie przykazań i przepisów Pańskich” - oboje małżonkowie bardzo pragnęli mieć potomstwo. To pragnienie było przedmiotem częstych modlitw, zwłaszcza Zachariasza. Anioł Pański mówi: „Zachariaszu modlitwa twoja została wysłuchana” (Łk 1, 13).
I oto, jak miał się zakończyć dramat bezdzietności Zachariasza. Anioł oznajmia: „Elżbieta, żona twoja, porodzi syna, któremu dasz imię Jan” (Łk 1, 13). Następuje dłuższy opis przyszłych narodzin, stylu całego życia i działalności Syna Zachariasza:
- z powodu jego przyjścia na świat zapanuje powszechna radość;
- jego codzienne życie będzie miało charakter skrajnego ubóstwa i surowości;
- za sprawą jego nauczania dojdzie do nawrócenia wielu synów Izraela.
Swoją reakcję na słowa anioła Pańskiego tak oto wyraził Zachariasz: „Po czymże to poznam? Ja już jestem przecież stary a moja żona podeszła w latach?” (Łk 1, 18). Nie ma wątpliwości, co te słowa w przekonaniu Zachariasza znaczyły. Były one wyrazem braku wiary w to, co usłyszał ten skądinąd pobożny kapłan. Wynika to jednoznacznie z dalszych słów anioła. Zawiera się w nich nie tylko zapowiedź kary, jaka miała spotkać Zachariasza, lecz także uzasadnienie Bożego postanowienia: „Staniesz się niemy… ponieważ nie uwierzyłeś słowom moim, które się spełnią we właściwym czasie” (Łk 1, 20). Nie wiadomo, co było bardziej powodem niewiary Zachariasza: zapowiedź zrodzenia potomka w tak późnym wieku czy też niezwykłość całego posłannictwa Jana?
Tak więc na sam dramat bezdzietności nałożyła się, rodząca nie mniej rozterki, świadomość bycia ukaranym przez Boga i wszystkie związane z tą karą uciążliwości codziennego życia. Nie jest łatwo żyć z tak ciężkimi wyrzutami sumienia. To także swoisty dramat.
Nic nam nie wiadomo, co sobie myślał i co czynił Zachariasz oczekując na wypełnienie się obietnicy anioła. W końcu dzień taki nadszedł: „Dla Elżbiety nadszedł czas jej rozwiązania i porodziła syna” (Łk 1, 57). Sprawdziły się również słowa anioła o radości, jaka miała napełnić wszystkich na wieść o przyjściu na świat potomka Zachariasza i Elżbiety: „I dowiedzieli się jej sąsiedzi i krewni o tym, jak to Pan okazał jej swoje miłosierdzie. I cieszyli się wspólnie z nią” (Łk 1, 58).
O tym, że w międzyczasie dokonało się całkowite nawrócenie Zachariasza - jeśli aż o nawróceniu trzeba tu mówić - świadczy po pierwsze stwierdzenie Ewangelisty, że po nadaniu nowonarodzonemu dziecku imienia „otworzyły się usta Zachariasza, rozwiązał się jego język i mówił wielbiąc Boga” a po drugie to, że napełniony Duchem Świętym wyśpiewał Zachariasz swój wielkopomny hymn Benedictus, w którym są między innymi słowa o „serdecznej litości Boga” i o tym, że przez ową litość wejrzał także na nich, rodziców Chrzciciela.
Tak więc gdy w przypadku Abrahama wiara tego patriarchy pozwoliła mu przezwyciężyć życiowe doświadczenia zwane inaczej dramatami, to w odniesieniu do Zachariasza konieczne było zastosowanie kary. Była to jednak, jak zawsze w sposobie traktowania człowieka przez Boga, kara lecznicza. Pan Bóg między innymi dlatego nie jest jak człowiek, że jest Mu absolutnie obce poczucie zemsty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

3.
W dramatach dialogu z archaniołem Gabrielem, czyli wysłannikiem Boga samego zrodził się również dramat osobisty Maryi. Polegał on na powiadomieniu Maryi, że Bóg zamierza pokrzyżować jej życiowe plany. Podczas bowiem gdy ona uczyniła sobie postanowienie - i pewnie Bogu to przyrzekła - że nigdy nie będzie „znać męża”, to archanioł jej oznajmia: „Oto poczniesz w swym łonie i porodzisz Syna, i nadasz Mu imię Jezus” (Łk 1, 31). Kiedy w naszej adwentowej pieśni jest mowa o tym, że Maryja „zasmuciła się z tej mowy”, to może to być aluzja nie tyle do wręcz smutku ile do zadumy, „co miałoby znaczyć anielskie pozdrowienie” (Łk 1, 29). Natomiast zupełnie już nie mają pokrycia w Ewangelii dalsze słowa pieśni adwentowej, że „Maryja nic nie rzekła aniołowi”. Owszem, rzekła. Odważyła się wręcz zapytać, jak ma stać się Matką Jezusa, skoro postanowiła nigdy nie znać męża? Tak sformułowane pytanie najwyraźniej zakłada przekonanie Maryi, że uczynione przez nią postanowienie było Bogu miłe.
Na pozór to pytanie Maryi brzmi tak samo jak słowa, którymi Zachariasz zareagował na zapowiedź narodzin Jana Chrzciciela. A jednak różnica jest całkiem zasadnicza. Gdy bowiem Zachariasz dał wyraz swojej niewiary w słowa anioła, Maryja ani przez moment nie wątpiła w to, co jej powiedział archanioł Gabriel. Dowiadujemy się o tym nie tylko z maryjnego „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38), ale także z pozdrowienia, jakim Elżbieta witała nawiedzającą ją przyszłą Bogurodzicę. Tak wtedy powiedziała do Maryi przyszła matka Jana Chrzciciela: „Błogosławiona jesteś za to, żeś uwierzyła w spełnienie się wszystkiego, co Pan ci powiedział” (Łk 1, 45).
Tak więc swoją postawą wobec zamiarów Bożych Maryja przypomina nie tyle Zachariasza, co głównie Abrama. Ją też uważamy za matkę wszystkich wiernych.
Warto też zauważyć, że wszystkie omawiane dotąd dramaty ludzkie wiązały się z zapowiedziami przyjścia na świat po ludzku już nie oczekiwanego potomka. Trochę dziwne to ludzkie „nieoczekiwanie” skoro już w Starym Testamencie jest mowa o tym, że to Bóg ostatecznie pomaga przyjść na świat człowiekowi. Już przecież Ewa, urodziwszy Kaina, powiedziała: „Z pomocą Jahwe urodziłam człowieka” (Rdz 4, 1). Zostało to zresztą przypomniane przez Boga samego po trzeciej zapowiedzi narodzin Izaaka: „U Boga wszystko jest możliwe”.

Reklama

4.
Dramat samego Jana Chrzciciela stanowi po dzień dzisiejszy przedmiot dociekań, zwłaszcza profesjonalnych egzegetów. Chodzi o właściwe rozumienie przesłanego Jezusowi przez uczniów Jana Chrzciciela następującego pytania: „Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy na innego czekamy?” (Łk 7, 19). Okoliczności, w których doszło do zadania Jezusowi tego pytania były następujące: Tetrarcha Herod otrzymawszy od Jana naganę z powodu Herodiady, żony swego brata i z powodu innych jeszcze złych uczynków, których się dopuścił, wtrącił Chrzciciela do więzienia. O panoszeniu się wszelkiego rodzaju zła z pewnością donoszono Janowi, który ubolewał nad tym, że nie może wypełniać swojej misji nawołującego do nawrócenia. A przecież rozpoczął już swoją działalność Syn Człowieczy. Tyle się po Nim spodziewano. Jan sam mówił o Mesjaszu: „Ma On w ręku wiejadło, którym oczyści to, co zostanie wymłócone: ziarno zgromadzi do spichlerza, a plewy spali w ogniu, którego nic już nie ugasi” (Łk 3, 17). Tymczasem!
Wszyscy się zgadzają z tym, że Jan miał powody do bycia rozczarowanym, zawiedzionym, nawet pozbawionym nadziei. Był to powód niezwykłej rozterki i prawdziwego cierpienia. Pewnie nie raz zadawał sobie Wielki Chrzciciel pytanie: Dlaczego tak jest? Do czego to wszystko doprowadzi? Z jakąś niemożnością ma się tu do czynienia czy z zamiarami Boga zakrytymi przed ludźmi? Ale czyżby naprawdę Jan zaczął wątpić w autentyczność mesjańskiego posłannictwa Jezusa? Niektórzy mówią, że tak i tylko przy takim założeniu można zrozumieć rozmiary Janowego dramatu. Są jednak i tacy, którzy sądzą, że Jan osobiście ani przez moment nie wątpił w godność i mesjańską tożsamość Jezusa, wiadomą deklarację wysłał zaś do Mistrza po to, by sprowokować Go do publicznej deklaracji, kim jest naprawdę. Dawała więc przez Jana znać o sobie troska o rzesze, dokładnie o to, żeby podtrzymać w ludziach wiarę w możliwości i prawdziwość posłannictwa Jezusa. I ta troska o wiarę tłumów też była powodem do nie lada cierpienia. Ale najprawdopodobniej mają rację ci, którzy mówią o tak zwanym „zniecierpliwieniu” Jana. Wiedział on dobrze, kim był Jezus, nie wątpił w Jego zbawcze posłannictwo, ale w swym zniecierpliwieniu, żeby nie powiedzieć, że w porywczości, nie odczytał jak należało także dobrych znaków tamtych czasów. Ta „teoria zniecierpliwienia Jana Chrzciciela” znajduje swoje uzasadnienie głównie w odpowiedzi, jaką Jezus polecił przekazać Janowi. Mówił Jezus: „Idźcie i donieście Janowi, coście widzieli i słyszeli: ślepi widzą, kulawi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim jest opowiadana dobra nowina” (Łk 7, 22). Ta odpowiedź to jakby katalog dobrych znaków tamtych czasów. Zaś ostatnie zdanie z odpowiedzi Jezusa - „Błogosławiony, kto się ze Mnie nie gorszy” każe się domyślać, że Jan był bliski zgorszenia się postawą Jezusa. Pokusa tego rodzaju musiała być też przyczyną nie byle jakiego cierpienia właśnie dla samego Jana.
Mamy podstawy, żeby przypuszczać, że Jan nie uległ jednak tej pokusie. W przeciwnym razie Jezus nie wygłosiłby chyba takiej oto pochwały Chrzciciela: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę chwiejącą się na wietrze? Coście wyszli widzieć? Człowieka ubranego w miękkie szaty? Ci, co noszą kosztowne szaty i żyją w rozkoszach, zajmują pałace królewskie. Lecz coście wyszli zobaczyć? Proroka? O tak, zapewniam was, nawet więcej niż proroka. Oto ten, o którym napisano: Posyłam mojego wysłannika przed Tobą, aby przygotował drogę dla Ciebie. A ja wam powiadam, że wśród narodzonych z niewiasty nie ma większego od Jana” (Łk 7, 24-28). Łukasz zaznacza, co prawda, że Jezus wypowiedział te słowa już po odejściu wysłanników Jana, ale należy mieć nadzieję, że Chrzcicielowi powtórzono to, co o nim sądził Jezus. I ta wiadomość zapewne położyła kres dramatycznym przeżyciom Jana.

* * *

Rozważania niniejsze wykazały, że dramaty ludzkie rodzą się z niewiedzy albo z braku wiary a polegają w swej istocie na tym, że człowiek znajduje się w sytuacji jakby bez wyjścia. Za najgroźniejszy chyba trzeba uznać dramat stopniowego zatracania wiary w Boga. Dopiero dopływ odpowiednich informacji albo akt nowego zaufania Bogu ukazują wyjście z sytuacji dotąd bez wyjścia. Specjalny rodzaj dramatów rodzi się z konfliktów, do jakich dochodzi między czysto ludzkim a Boskim sposobem myślenia. Te dwie „logiki” rzadko dają się ze sobą pogodzić. To dlatego, między innymi, prorocy starotestamentalni stwierdzali wiele razy, że Pan Bóg nie jest jak człowiek. Sam Jahwe tak mówi w Księdze Izajasza: „Bo wasze myśli nie są myślami moimi a wasze drogi nie są moimi…; moje drogi są ponad waszymi i myśli moje wyższe są niż wasze” (Iz 55, 8n).

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matko Bolesna w Staniątkach biednych, módl się za nami...

2024-05-07 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Jarosław Tarnowski

Możemy dziś powiedzieć, że Matka Boża Bolesna ukochała ziemią krakowską.

Rozważanie 8

CZYTAJ DALEJ

Komunia prezentem na wieki

2024-05-07 18:26

ks. Łukasz

Poświęcenie krzyża na Golgocie w Skarbimierzu

Poświęcenie krzyża na Golgocie w Skarbimierzu

Podczas wizytacji kanonicznej bp Maciej Małyga poświęcił stacje Drogi Krzyżowej, znajdujące się przy kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Skarbimierzu.

Podczas Mszy świętej obecne były dzieci pierwszokomunijne, który przeżywają swój biały tydzień. W homilii najpierw biskup zwrócił się do dzieci wspominając, że na swoją pierwszą Komunię otrzymał piłkę, która w którymś momencie się zepsuła, ale ten prezent, jakim była Komunia Święta jest prezentem stałym.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Czas matur 2024

2024-05-08 08:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Maturzyści w całej Polsce rozpoczęli swoje egzaminy dojrzałości. W Łodzi do najważniejszego sprawdzianu przystąpiło niemal 6 500 absolwentów szkół średnich.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję