Reklama

Taki był „Furman”

- Jestem pewien, że gdzieś tam wysoko Staś razem z Mirą Zimińską i Tadeuszem Sygietyńskim spoglądają na nas i cały czas wspierają swoje „Mazowsze” - mówi Witold Zapała, kierownik artystyczny „Mazowsza”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stanisław Jopek, najsłynniejszy solista Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, był postacią wyjątkową. Obdarzony niezwykłym głosem, mógł zrobić karierę nawet w największych operach i teatrach na świecie. Otrzymywał propozycje pracy w paryskim Moulin Rouge i nowojorskiej Metropolitan Opera. Jednak mimo ogromnych perspektyw, wielkiej sławy i zapewne wielkich pieniędzy, przez całe swoje zawodowe życie pozostał wierny „Mazowszu”, w którym śpiewał przez 50 lat.

„Tylko we Lwowie”

Urodził się we Lwowie - mieście, gdzie piosenka miała swoje szczególne miejsce, jak chyba nigdzie indziej w przedwojennej Polsce. Jak śpiewali Szczepko i Tońko, tylko we Lwowie piosenka była nierozerwalną częścią folkloru przedwojennego. Ta piosenka, która wszędzie towarzyszyła lwowiakom, pomogła przetrwać rodzinie Jopków całą okupację, a potem dramat repatriacji z rodzinnego miasta.
Stanisław Jopek karierę rozpoczął w wieku 16 lat. Najpierw trafił do zespołu „Skolimów”, który przygotowywał animatorów do pracy w domach kultury. Po rozwiązaniu zespołu w 1952 r., razem z przyjacielem Witoldem Zapałą, został przyjęty przez Mirę Zimińską do nowo powstałego „Mazowsza”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Skromny człowiek

Staszek, jak mawiają o nim bliscy, był osobą niezwykle otwartą, pełną pogody ducha i radości. Zawsze miał czas dla innych.
- Kiedy przed 12 laty przyszedłem do „Mazowsza”, już pierwszego dnia spotkałem pana Stanisława na korytarzu - wspomina Michał Haber, tancerz i śpiewak zespołu. - Oczywiście, wiedziałem doskonale, kogo mam przed sobą. Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy pan Stanisław podszedł do mnie i wdaliśmy się w serdeczną pogawędkę. Ta jego otwartość, serdeczność i wielka umiejętność dostrzegania innych wokół siebie były czymś zupełnie niezwykłym u tego znanego szeroko i cenionego człowieka - wspomina artysta.
Stanisław Jopek miał wyjątkowy głos, tenor o barytonowym zabarwieniu, a poza tym ogromny repertuar, blisko 50 piosenek. Pośród nich jest jedna, która towarzyszyła artyście przez wszystkie lata, bez której nie odbyło się żadne przedstawienie - piosenka, której zawsze domagali się widzowie w wypełnionych po brzegi salach koncertowych. To Furman. Z tą piosenką Stanisław Jopek jest zawsze utożsamiany.

Reklama

Śpiewał w 40 językach

Kiedy „Mazowsze” występowało poza granicami kraju, stałym elementem przedstawienia była pieśń albo piosenka z kraju, w którym zespół występował. To właśnie Stanisław Jopek wiódł tutaj prym. Potrafił w ciągu jednego dnia nauczyć się nowej piosenki w taki sposób, żeby w czasie przedstawienia zachwycić publiczność. W czasie swoich występów ten niezwykły artysta śpiewał w blisko 40 językach, także egzotycznych, jak japoński czy chiński. Jopek potrafił oczarować publiczność. A słuchacze często byli wzruszeni do łez. Koledzy Jopka do dziś wspominają, że w Barcelonie, po jednym z koncertów, na którym Jopek śpiewał przepiękną katalońską pieśń, rozentuzjazmowany tłum nosił go na rękach, a policja musiała pilnować, żeby wielbiciele nie rozszarpali artysty.

„Mało” czy Mao Tse-Tung?

Bywało też w jego karierze wiele momentów zabawnych. Do historii przeszła już anegdota, którą Jopek opowiadał przed laty:
- Byliśmy na tournée w Chinach. W Kantonie cumował polski statek rybacki. Proszę sobie wyobrazić wytęsknionych chłopców, którzy od kilku miesięcy nie byli w domu i nagle widzą „Mazowsze”, te piękne dziewczyny. Zwrócili się do nas z serdeczną prośbą, byśmy zawitali na statek. „Mazowsze” poszło na przyjęcie. Spędziliśmy tam sporą część dnia, wieczorem natomiast miał być koncert. A koncert w Chinach to nie w Europie, gdzie sale mieszczą tysiąc - dwa tysiące osób, tam są dziesięciotysięczne hale. I stoimy przed taką nabitą widzami salą, rozpoznajemy Polaków ze statku po białych mundurach, program już się kończy. Ja wyszedłem do Furmana. Jeden bis, drugi bis i kolejne. Wreszcie jeden z marynarzy krzyknął „mało”, prosząc, żebym jeszcze nie kończył. A Chińczycy zrozumieli „Mao” i doszli do wniosku, że śpiewamy o Mao Tse-Tungu. Wpadli w taką euforię, że o mały włos nie wyprowadziłem tych wszystkich ludzi z manifestacją na ulicę. Oni skandowali i skandowali, a ja śpiewałem i śpiewałem, chyba z godzinę. Nie miałem już tekstu, w koło tylko powtarzałem tę piosenkę o „Mao”. Taki był Furman dla Chin.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 28.): Halo, tu ziemia

2024-05-27 20:55

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

mat. prasowy

Czy niebo zrywa ludzkie relacje? Co mówi o niebie wniebowzięcie Maryi? Jaką rolę Matka Boża odgrywa w czyśćcu? Co mam zrobić, jeśli nie zdążyłem się z kimś pogodzić przed śmiercią? I co właściwie szkaplerz ma wspólnego z umieraniem? Zapraszamy na dwudziesty ósmy odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o maryjnym przeżywaniu relacji z czyśćcem i niebem.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Jej polityką była miłość

Niedziela Ogólnopolska 47/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

św. Urszula Ledóchowska

Wielcy polskiego Kościoła

Dzięki uprzejmości Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Pniewach

Św. Urszula Ledóchowska, Łódź, 1937

Św. Urszula Ledóchowska, Łódź, 1937

Kim była kobieta, która uważała, że uśmiech, dobroć i pogoda ducha są dowodami szczególnej więzi z Chrystusem?

Hrabianka, zakonnica, patriotka – Urszuli Ledóchowskiej nie da się opisać w kilku słowach. Jej życie, wypełnione wizją niesienia Boga ludziom, do dziś jest inspiracją. Lubiła powtarzać, że świętość jest czymś prostym. „Święty to przyjaciel, pocieszyciel, to brat kochający. Odczuwa nasze biedy, troski, modli się za nas, pragnie dobra naszego i szczęścia”. Jan Paweł II, gdy ogłaszał ją błogosławioną Kościoła katolickiego, akcentował: „W każdej okoliczności umiała dostrzec znaki czasu, aby skutecznie służyć Bogu i braciom. Dla człowieka wierzącego każde małe wydarzenie staje się okazją, by odczytać i realizować plany Boże. Tak było też i w życiu bł. Urszuli”.

CZYTAJ DALEJ

Lublin. Jubileusz 125-lecia kultu Matki Bożej Nieustającej Pomocy

2024-05-29 09:20

Paweł Wysoki

Parafia św. Agnieszki w Lublinie świętowała jubileusz 125-lecia kultu Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Uroczystość poprzedziły rekolekcje maryjne, prowadzone przez o. prof. Mirosława Chmielewskiego ze Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela (Ojców Redemptorystów). - Naszym celem jest przypomnienie, ożywienie i odnowienie nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy oraz zachęcenie parafian do wspólnej modlitwy maryjnej - powiedział proboszcz i dziekan ks. Kazimierz Gacan. - W każdą środę o godz. 18 w świątyni na Kalinowszczyźnie sprawowana jest Msza św. i nabożeństwo do Matki Bożej. Przychodzą na nie wierni, by uczcić Matkę Najświętszą, która nieustannie pomaga, i polecić Jej troski, by je złożyła u stóp Jezusa Chrystusa - powiedział duszpasterz, zapraszając do wspólnej modlitwy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję