Gdyby tego serialu nie było, publiczna telewizja musiała by coś podobnego wymyśleć. To, zdaniem wielu, jeden z… niewielu nieogłupiających polskich seriali. W TVP królują telenowele dla niewybrednych widzów, a tematy patriotyzmu, poświęcenia, miłości do ojczyzny, scenarzyści omijają szerokim łukiem. Niełatwo patriotyzm uczynić tematem popkultury, a patriotów, Cichociemnych, Akowców, nie mówiąc już o wykonawcach wyroków na zdrajcach ojczyzny (są nimi niektórzy nasi bohaterowie serialu) bohaterami popkultury. A jednak się udało.
Widzowie docenili wysiłki autorów produkcji i aktorów. W rankingu seriali jeden z kolorowych dzienników umieścił „Czas…” na pierwszym miejscu. „Trzyma wciąż wysoki poziom - uzasadniała gazeta wybór przed kilkoma tygodniami. - Szkoda, że niebawem się kończy”. Władze telewizji doceniły jednak gust 2,5 mln widzów (tylu średnio oglądało każdy z 65 odcinków pięciu serii serialu) i jeszcze nic najpewniej się nie kończy. Niewykluczone, że kolejne odcinki wojennych i powojennych przygód naszych ulubieńców, obejrzymy jesienią nowego roku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wciąż tropi ich gestapo
Reklama
Grupa młodych oficerów - Cichociemnych - po szkoleniu w Anglii zostaje przerzucona do kraju znajdującego się pod niemiecką okupacją. Tu włączają się do walki, tu przeżywają różne osobiste perypetie. Mrożące w żyłach sytuacje, zwroty akcji, wszystkiemu towarzyszą kluczowe dla przyciągnięcia przed ekran napięcie. Choć „nasi” wiedzą, że ryzykują życie (wciąż tropi ich gestapo), odnajdują swoich bliskich i przyjaciół, by bronić ich w opresji.
I m.in. ta fabuła powoduje, że serial nie jest historyczny - trudno o takim mówić, skoro nie trzyma się faktów historycznych. Owszem, wiele z tego, co serial pokazał rzeczywiście zdarzyło się, tyle, że niedokładnie tak, nie w tym samym miejscu i czasie. Serial, tłumaczyli jego twórcy, koncentruje się na ludziach, pokazuje rzeczywistość II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu, ale przede wszystkim to, co ludzie wtedy przeżywali. Przekaz, jaki płynie z serialu miał zainteresować widzów - jak tłumaczy Antoni Pawlicki, serialowy Cichociemny Janek Markiewicz.
- Staramy się oddać to, co ludzie wtedy myśleli. I nie chodzi tu o konkretne wydarzenia, a emocje - tłumaczy aktor. Janka w kolejnych odcinkach już raczej nie będzie - chyba, że w retrospekcji - bo zginął w ostatnim odcinku ostatniej serii, chroniąc swoją rodzinę.
Akcja Góral
Reklama
Serial nie trzyma się ściśle faktów, nic dziwnego, że miłośnicy historii wychwytywali nieścisłości i niezręczności i dyskutowali o nich w Internecie. Ich uwadze nic nie umyka. Np. serial opowiadający o Cichociemnych nie respektuje zasad, które ich dotyczyły. Np. zakazane było zrzucanie do kraju cichociemnych-członków jednej rodziny. Tymczasem w filmie zrzucono trzech Konarskich (ojca i dwóch synów). Zasady zakazywały widywania się z żyjącymi w Polsce bliskimi. Cichociemni nie mogli nawet zasygnalizować, że wrócili do kraju. Natomiast serialowi bohaterowie nawiązują kontakty z matkami, żonami, dziewczynami. Dramaturgia filmu z pewnością na tym zyskuje, historycy mogą załamywać ręce.
W serialu wykorzystano wydarzenia historyczne, związane m.in. z działalnością warszawskiej AK: zamach na Igo Syma, dyrektora niemieckiego teatru, rozbicie oddziału „Osa”-„Kosa” AK podczas ślubu jednego z żołnierzy AK w kościele na pl. Trzech Krzyży w Warszawie, udany zamach na Franza Kutscherę, „Akcję w Celestynowie”, gdy oddział AK odbił 50 więźniów przewożonych pociągiem do Oświęcimia, czy „Akcję Góral”, w której oddział Kedywu KG AK uprowadził samochód bankowy ze 100 mln zł, czy porwanie szesnastu przywódców Polski Podziemnej przez NKWD z Pruszkowa do Moskwy.
Michał Rosa, reżyser serialu, tłumaczył, że historia opowiadana przez losy bohaterów, szczególnie młodych, z którymi młodzi ludzie mogą związać swoje emocje, nie tylko poprzez zdarzenia mrożące krew w żyłach, ale np. ich miłości, rozterki, podobne, niezależnie od epoki, jest bardziej interesująca dla przeciętnego widza. Ale i tło historyczne jest, jak na serial telewizyjny, realistyczne. Dla młodych ludzi to inspirujące. - Opowiadamy o ciekawych czasach poprzez bohaterów i poprzez nich uczymy się tej historii - wyjaśniał.
Z Warszawą w tle
Reklama
Warszawiacy mogli odszukać w serialu nie tylko znane z historii epizody, ale także zakamarki stolicy. Bo kręcono go przede wszystkim właśnie tu. M.in. na Nowym Mieście, na Krakowskim Przedmieściu, w Parku Skaryszewskim, w dawnym Koneserze, w Podkowie Leśnej, Piasecznie, Modlinie i w Kampinosie. Ruiny, odgrywające ważną rolę w ostatniej - jak dotychczas - serii, zbudowano na warszawskiej Pradze. Potem ekipa przeniosła się pod Warszawę, m.in. do ośrodka szkoleniowego straży pożarnej w Kampinosie, gdzie zbudowano obóz amerykański i szpital polowy. Najpewniej te same miejsca posłużą już w tym roku do przygotowania kolejnych odcinków.
Przed emisją piątego sezonu „Czasu…”, władze TVP 2 zapewniały, że będzie to pożegnanie z serialem. Ale okazało się, że stacja zmieniła zdanie i zdecydowała o nakręceniu kolejnych odcinków. A stało się to, gdy zauważono, że popularność serialu nie spada, lecz wzrasta. - Temat wydawał się być wyczerpany, ale uważamy, że jest jeszcze kilka wątków do pociągnięcia - mówił podczas konferencji prasowej Jerzy Kapuściński, dyrektor TVP 2.
- Minęło już pięć lat odkąd weszliśmy na plan „Czasu...”. Cała ekipa bardzo się ze sobą zżyła. Kiedy usłyszeliśmy, że ruszamy z szóstą serią wszyscy nie kryli szczęścia i entuzjazmu, choć wcześniej już się pożegnaliśmy - mówiła Karolina Gorczyca, serialowa Ruda.
Ewa Wencel, współscenarzystka i odtwórczyni jednej z głównych ról w serialu, ujawniła, że zaczęła już pracę nad scenariuszem szóstej serii. Jak pokieruje losami głównych bohaterów, nie wiadomo. Z pewnością będzie to już nieco inny serial. Tak jak inna, niż poprzednie, była piąta seria. Opowiadała wszak o czasach niemal nieobecnych w polskim filmie: o drugiej konspiracji, o której polscy filmowcy przez lata kłamali jak najęci.
Niech uratuje Janka
Reklama
Majora Czesława Konarskiego, który z kilkoma młodymi oficerami, w tym dwoma swoimi synami, granego przez Jana Englerta, uśmiercono już w końcu pierwszej serii. Został postrzelony przy odbijaniu syna-cichociemnego z rąk Niemców. - Został uśmiercony przez scenarzystę z mojego powodu - przyznał Englert w jednym z wywiadów. - Przewidywałem, że serial odniesie sukces, więc założyłem, że będzie to praca na całe lata. Major musiał zginąć. A ja - niestety, zbyt późno - dowiedziałem się, że jednak dałbym radę zagrać w kolejnym sezonie.
Śmierć majora widzowie jakoś przeżyli. Wciąż nie mogą jednak zaakceptować śmierci Janka Markiewicza. Fanów serialu rozczarowała ona bardzo. Na swoich stronach w Internecie wciąż, choć ostatni odcinek pokazano przed miesiącem, wymieniają uwagi na ten temat: „Rozumiem, że zupełny happy end byłby trochę żałosny, ale nie rozumiem dlaczego jeden z głównych bohaterów ginie! Całe pięć sezonów byli we czterech i nikt nie zginał, a teraz nagle jeden musiał. Zrozumiałbym gdyby zginęła Wanda, albo Marysia, ale nie jeden z nich!” - napisała jedna z Internautek. Druga dodała: „A może doktor Maria uratuje jeszcze Janka a ubecja zostanie zmylona, przecież Ryszkowski przynajmniej trzy razy zmartwychwstawał, a taka kanalia…!”. „Scenarzyści mogli uśmiercić innego bohatera, a nie Janka. Lena straciła w tej wojnie ojca, matkę, brata, a teraz ukochanego męża. Szok i koszmar”.
Śmierć Janka był pomysłem samego Pawlickiego, odtwórcy roli. - Chciałem poświęcić moją postać, żeby pokazać, że tamte wydarzenia z historii Polski dla wielu bohaterów miały tak dramatyczny finał. Nie wiedziałem, że będzie szósty sezon - twierdzi. Teraz wszyscy wiedzą, wtedy nikt jeszcze nie wiedział. Takie to niespodzianki niesie serialowe życie.
Film kręcono m.in. na Nowym Mieście, na Krakowskim Przedmieściu, w Parku Skaryszewskim, w dawnym Koneserze, w Podkowie Leśnej, Piasecznie, Modlinie i w Kampinosie. Ruiny, odgrywające ważną rolę w ostatniej - jak dotychczas - serii, zbudowano na warszawskiej Pradze